Termin: 6 – 18 czerwca 2015
Zaokrętowanie: Malaga, Benalmadena
Odwiedzone porty: Palma de Mallorca, Cagliari, Capo San Vito
Wyokrętowanie: Palermo, Marina Villa Igiea
Przepłynięte: 1137Mm w czasie 190h żeglugi
Załoga: Skipper Lech Lewandowski plus 4 osoby załogi
Jacht: Hanse 575, s/y Carol
Jak już wspominałem przy relacji z poprzedniego rejsu ostatni etap naszego rejsu dookoła Europy miał być najdłuższy zarówno pod względem ilości przepłyniętych mil, jak i pod względem czasu spędzonego na żeglowaniu (stażu żeglarskiego).
Zebrała się fajna, sprawna ekipa, która była gotowana na wyzwanie. Ponad 1000Mm w niecałe 12 dni. Prognozy na początek rejsu były niezbyt korzystne. Miało wiać z E i NE z siłą od 1-4B, co znaczyło, że mamy wiatr prosto w dziób aż do samej Majorki.
Po wieczorze integracyjno – zapoznawczym i odpoczynku załogi po podróży do Hiszpanii, ruszyliśmy w drogę. Początkowo wiało bardzo słabo, więc korzystaliśmy głównie z silnika. Wszyscy powoli zaczynali wchodzić w rytm wacht, każdy znajdował swoje ulubione miejsce do odpoczynku. Rytm życia wyznaczały wschody i zachody słońca oraz posiłki.
Po pewnym czasie zaczęło wiać trochę lepiej, więc postawiliśmy żagle i odstawiliśmy silnik. Od tej pory to wiatr napędzał nasz jacht. Po 1.5 dobie żeglugi straciliśmy z oczu hiszpańską ziemię i halsowaliśmy się powoli w kierunku Ibizy, gdzie znaleźliśmy się po 3 dniach płynięcia. Niestety nie mieliśmy czasu, aby zatrzymać się na tej wyspie, ponieważ jak najszybciej musieliśmy płynąć kierunku Majorki i jej głównego portu, czyli Palmy. Wieczorem Ibiza zniknęła nam za horyzontem, natomiast w nocy pojawiła się Majorka, gdzie dopłynęliśmy po dokładnie 96 godzinach żeglugi.
W Palmie udaliśmy się na zwiedzanie. A jest co oglądać: Katedra La Seu, Stare Miasto, Zamek Królewski Palacio Real de la Almudaina czy też kolejka z Palmy do Soller. Na jeden dzień postoju to aż nadto. W końcu zawsze warto na spokojnie posiedzieć na głównym deptaku Rambla i powoli sącząc sangrię kontemplować widoki. Wieczorem nie poszliśmy do restauracji na obiad, ponieważ Jurek przygotował nieziemskie owoce morza. Mogę z pełnym przekonaniem powiedzieć, że nigdzie nie zjedlibyśmy lepszej kolacji, niż na pokładzie naszego Carola.
Po przystanku w Palmie udaliśmy się w dalszą drogę. Naszym celem była południowa Sardynia, czyli Cagliari. Szczęśliwie prognozy pogody były zdecydowanie korzystniejsze, więc i mile upływały na szybkiej żegludze prosto do celu. Wiatry były umiarkowane, ale z kierunków W, SW i S. Wiązało się to z dużą ilością pyłu saharyjskiego w powietrzu, co mocno ograniczało widzialność, ale nie przeszkadzało nam to w płynięciu. Przed samym Cagliari zatrzymaliśmy się na krótką kąpiel w zatoczce, a wieczorem zacumowaliśmy w porcie jachtowym. Ta część tego rejsu była zdecydowanie przyjemniejsza ze względu na korzystne wiatry.
Jednodniowy postój w Cagliari pozwolił nam zobaczyć miejską starówkę i trochę odpocząć, ale morze już nas wzywało, więc nienamyślając się zbyt długo oddaliśmy cumy i ruszyliśmy w kierunku północno-zachodniej Sycylii. I znów wiatry nie były zbyt silne co zmuszało nas do częstszego korzystania z silnika. Po 1.5 doby żeglugi zobaczyliśmy ląd i cel naszego długiego dwumiesięcznego rejsu. Jako, że nie mieliśmy już zbyt daleko do Palermo postanowiliśmy spędzić przedostatnią noc w małym porciku Capo San Vito. Z małymi przygodami zacumowaliśmy przy jednej z niewielu dostępnych dla nas kei.
Pływanie tak dużymi jachtami jak Carol ma swoje wady i zalety. Zaletą jest komfort i szybkość, natomiast do wad należy zdecydowanie zapisać duże zanurzenie, bardzo dużą szerokość i długość, co często uniemożliwia znalezienie bezpiecznej przystani w najbliższej okolicy. Często też opłaty portowe przekraczają rozsądny poziom.
Ostatni dzień żeglugi to krótki skok do Palermo. Wiało zacnie z zachodu, więc bez większego wysiłku płynęliśmy do ostatniego portu. Przed samym Palermo zjedliśmy jeszcze wspólny obiad złożony z hamburgerów. Ach co to były za hamburgery. I znów w roli głównego kuka wystąpił Jurek. Późnym popołudniem dopłynęliśmy do Mariny Villa Igiea, gdzie oficjalnie zakończyliśmy rejs.
Najbardziej intensywny rejs tego sezonu dobiegł końca. W czasie 12 dni rejsu spędziliśmy ponad 190h na wodzie. Mam nadzieję, że załodze się podobało. Do zobaczenia na morzu!
Przede mną i Carolem teraz tydzień postoju technicznego, a potem pierwszy wakacyjny rejs z jedną z moich ulubionych grup. Popłyniemy dookoła Sycylii i na Maltę. Do usłyszenia!