Relacja z rejsu s/y Carol ze Szczecina do Amsterdamu

Początek etapowego rejsu Carol dookoła Europy!

Termin: 25 kwietnia – 5 maja 2015
Zaokrętowanie: Szczecin, Camping Marina PTTK
Odwiedzone porty: Świnoujście, Laboe, Hamburg, Busum, Helgoland, Ijmuiden
Wyokrętowanie: Amsterdam, Marina Amsterdam
Przepłynięte: 668Mm w czasie 115h
Załoga: Skipper Lech Lewandowski plus 5 osób załogi
Jacht: Hanse 575, s/y Carol

Rejs dookoła Europy rozpoczęliśmy w przesympatycznej Camping Marinie w Szczecinie. Po zaprowiantowaniu łódki i krótkim szkoleniu ruszyliśmy w drogę w kierunku Świnoujścia. Przez te kilka godzin płynął z nami Julo Kunicki, który będzie skipperem na części etapów we Włoszech. Pierwsze mile pokonaliśmy płynąc głównie na silniku, ponieważ nie było wiatru. Prognoza na kolejne dni także nie zapowiadała zbyt dużych emocji żeglarskich:)…

I faktycznie rano nie wiało nic. Na silniku płynęliśmy w kierunku niemieckiej Rugii. Po drodze zaliczymy wizytę przedstawicieli Kustenwache, czyli straży wybrzeża. Po przejrzeniu dokumentów załogi i jachtu życzyli nam przyjemnej żeglugi i odpłynęli pontonem na swój statek. A my zaczęliśmy kołysać się w rytm mijających wacht oraz wydawanych przez wachty kambuzowe posiłków.

Po trzydziestu kilku godzinach dopłynęliśmy do Laboe. Nie było już sensu wchodzenia w Kanał Kiloński, którego i tak nie dalibyśmy rady przepłynąć przez zachodem słońca (jachty nie mogą żeglować po kanale w nocy). Zatrzymaliśmy się więc w marinie w Laboe, a załoga poszła oglądać U-Boot’a.

Następnego dnia rano po przepłynięciu około 2-3Mm dopłynęliśmy do śluz w Holtenau, gdzie po krótkim oczekiwaniu mogliśmy wejść do kanału. Nie da się ukryć, że 8-9h żeglugi na silniku jest monotonne. Po drodze spotkaliśmy znajomych płynących katamaranem Lagoon 620 ze stoczni we Francji do Gdyni. Dodatkowo w Rendsburgu można pomachać rodzinom przed komputerami. Przy moście umieszczone są dwie kamerki internetowe.

Praktycznie z marszu weszliśmy w śluzy w Brunsbuttel, ponieważ na Łabie rozpoczął się już przypływ. To pozwalało mieć nadzieję na szybkie dotarcie do centrum Hamburga. I faktycznie od razu za wrotami śluzy zabrał nas prąd idący w górę rzeki. Silny przypływ z odpowiednim wiatrem pozwolił nam osiągąć prędkości rzędu 13 węzłów nad dnem. Dzięki temu w Hamburgu byliśmy już około północy. Załoga była więcej niż zadowolona z osiągów łódki.

Kolejny dzień przeznaczyliśmy na zwiedzanie miasta. Część ekipy popłynęła w rejs kanałami portowymi, inni poszli do Miniatur Wunderland, gdzie można obejrzeć fantastyczne makiety z setkami jeżdżących pociągów, samochodów, statków i samolotów. Dodatkowo można było przespacerować się po dzielnicy spichlerzy oraz po St. Pauli.

Pełni wrażeń postanowiliśmy płynąć dalej. Okazało się, że najbliższy odpływ zacznie się około 3 w nocy. Nie zastanawiając się więcej przygotowaliśmy się do wypłynięcia. Po wczesnej pobudce ruszyliśmy w dół rzeki. Postanowiliśmy wieczorem dotrzeć do portu krewetkowego w Busum. Plan był wykonalny, ale wymagał od nas dużego zaangażowania, ponieważ po kilku godzinach sprzyjający prąd zaczął słabnąć, a my musieliśmy płynąć dalej. Dzięki osiągom naszej łódki nawet przeciwny prąd o prędkości 4w nie zatrzymał nas całkowicie. Robiąc 9w na żaglach oraz wspierając się czasami silnikiem wyszliśmy szybko na otwarte Morze Północne. Pogoda była przepiękna – piękne słońce, delikatny wiatr. Popołudniu przyszła burza, ale na szczęście powiewy wiatru były z korzystnego kierunku, więc popychały nas z dużą prędkością do Busum, gdzie już czekały na nas krewetki:)

Kolejny dzień to wycieczka rowerowa po miasteczku i okolicach, a także oczekiwanie na odpływ, który pozwolił nam szybko dotrzeć na Helgoland. Na wyspie było mnóstwo jachtów. Bardzo wielu żeglarzy postanowiło z okazji 1 maja przypłynąć na Helgoland z portów z okolic Hamburga i Bremenhaven. Udało nam się znaleźć miejsce dla naszego krążownika i mogliśmy udać się na wycieczkę do sklepów wolnocłowych, z których słynie ta niemiecka wyspa (zaraz po czerwonych klifach). Dodatkowy wszyscy poszli na wycieczkę dookoła wyspy, aby móc podziwiać piękne widoki.

Jako, że nasz rejs powoli zbliżał się ku końcowi musieliśmy ruszyć w kierunku Amsterdamu. Przed nami było ponad 200Mm żeglugi. Na szczęście prognozy na pierwszą dobę sprawdziły się praktycznie w najdrobniejszych szczegółach, więc płynęliśmy z prędkościami od 4 do 10w w Inshore Traffic Zone wzdłuż wybrzeży Niemiec i Holandii. Niestety w okolicach Texel wiatr zaczął odkręcać zgodnie z prognozą na południowy i południowo-zachodni i stopniowo rosnąć do siły 6B. Zaczęła się żmudna halsówka. Odpuściliśmy sobie postój w Den Helder chcąc jak najszybciej dopłynąć do Ijmuiden. Udało nam się dojść do portu około północy. To był piękny przelot na żaglach. Na odcinku ponad 200Mm używaliśmy silnika tylko przez 2h. Mam tylko nadzieję, że takie żeglowanie podobało się załodze równie bardzo co mi:)

Ostatniego dnia pozostało nam już tylko wejść do śluzy w Ijmuidem i po 2h jazdy na silniku byliśmy w marinie w Amsterdamie. Oficjalnie rejs zakończył się dopiero następnego dnia rano, ale już teraz jacht stał bezpiecznie w porcie i oczekiwał na następną załogę.

Amsterdam ma bardzo wiele do zaproponowania turystom, w tym żeglarzom. Bardzo ciekawe muzea z malarstwem, muzeum morskie, dom Anny Frank, coffe shopy, wycieczki po kanałach, a także niezwykle bogaty wybór fantastycznych lokali gastronomicznych. W tym mieście możemy zjeść zarówno świetnego steka, jak również wszelkie specjały różnych kuchni azjatyckich. W Amsterdamie warto pobyć przez kilka dni, aby poznać jego niektóre najciekawsze miejsca.

Rejs był bardzo udany. Jacht sprawdził się na otwartym morzu. Żegluje dzielnie, a także bardzo szybko. Pewne cechy konstrukcyjne (wysoka burta, długość, waga) wymagają od skippera dużo lepszego planowania manewrów w porcie, a dodatkowe wyposażenie (elektryczne kabestany) pozwalają regulować żagle bez wysiłku. Na tym jachcie całkiem fajnie jest realizowana filozofia push button sailing.

Podsumowując: udało się odwiedzić kilka fajnych portów, a załoga spisała się na medal. Dobrze jest mieć szczęście do odpowiednich ludzi!